Asia & Piotr | Lawendowy Dworek | Mielec i błękitne niebo

EMOCJE – tak, w tym jednym słowie zawarte jest wszystko z tego dnia…

Piotra poznałam przy rezerwacji terminu na ślub, Asi mimo że to ona zdecydowała o współpracy ze mną nie poznałam aż do dnia ślubu i wiecie co…żałuje tego bardzo, bo to cudowna i ciepła osóbka 🙂

Spotkał mnie więc niesamowity zaszczyt, że mogłam im towarzyszyć w tak ważnym dniu, a piszę „towarzyszyć” bo czasem ta moja praca jest istną przyjemnością i poza późniejszą mozolną i czasochłonną obróbką przy komputerze to niewiele ma z pracą wspólnego, bo jeśli się kocha swoją pracę to ona przestaje być pracą, prawda? A jeszcze gdy tworzy się coś z takimi ludźmi to w ogóle nie ma mowy o zmęczeniu, znudzeniu czy wypaleniu 🙂

Wychodząc z przyjęcia usłyszałam od Asi, że czuje się tak jakby miała przy sobie jeszcze jedną siostrę – to dla mnie zaszczyt i niesamowity komplement, że w tym ważnym i stresującym dniu mogę być dla Was nie tylko FOTOGRAFEM ale i SIOSTRĄ, WSPARCIEM a czasem i POMOCNĄ DŁONIĄ ♡♡♡

Emocjonalne przygotowania

Żar z nieba, żniwa, cudowne błękitne niebo spowite delikatną mgiełką chmur…błękitne, a ten błękit towarzyszył nam wszędzie w tym dniu. Nawet sala weselna powinna nazywać się inaczej specjalnie na jego cześć 🙂

Tym razem wywiało mnie do Mielca, niby nie daleko a jednak rzadko tam bywam, a w Mielcu cudowna rodzinka,która po wielu latach wspólnego życia postanowiła przed Bogiem powiedzieć sobie TAK – będziemy razem do końca! A świadkiem tej niezwykłej przysięgi mieli być nie tylko Oni sami, ale i najważniejsza osoba w Ich życiu – SYN.

Cały dzień był niezwykle emocjonujący, łzy lały się litrami, uśmiechy, spojrzenia, całusy, przytulasy i bliskość – to było czuć w powietrzu a te emocje udzielały się wszystkim.

Jak zwykle przyjechałam na miejsce przygotowań trochę wcześniej, Asia nie spojrzała na zegarek, sąsiad zaczął grać na saksofonie cudowny koncert, który ćwiczył już od tygodnia, tempo więc wszyscy narzucili straszne, bo przecież nie ma czasu…a później? Spokój, brak pośpiechu, piękne błogosławieństwo i cudny (a jakże mogłoby być inaczej) błękitny Citroen, którym powieziono państwa młodych do kościoła

Ślub jak z bajki!

Parafia Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Mielcu zawsze zachwycała mnie kolorami, w pewnych godzinach słońce tworzy tam niesamowite obrazy wpadając do środka przez barwne witraże. Po cichu miałam nadzieję że i teraz tak będzie – że będzie pięknie, kolorowo, łzawo…no i było 🙂 Był łamiący się głos, były łzy szczęścia, były oczy pełne podziwu .

Przyjęcie – bo rodzina jest najważniejsza

Jak by mogło być inaczej – błękit wygrał, jeszcze dzień wcześniej powstawały balonowe dekoracje, piękne błękitne bukiety, a wszystko w najmniejszym szczególe przemyślane – Lawendowe Pole nie wiedzieć czemu nie dostosowało się do kolorystycznego trendu i nazwy nie zmieniło ;), za to TAM na górze ktoś wiedział jak ma być fundując nam cudowny błękit nieba.

Na sali przywitali nas rodzice, pierwszy taniec, tort wszystko nabrało takiego tempa że ciężko było nadążyć. Tort był jeszcze jeden – urodzinowy dla Ksawerego, który zebrał równie cudowne życzenia jak rodzice 🙂

Nie zostało mi nic innego jak zaprosić Was do obejrzenia tego reportażu.

suknia – Ślub Marzeń MIELEC

muzyka – Kormoran

makijaż – Angelika Paliga

fryzura – Wioletta Pezda Prostyle Studio

przyjęcie – Lawendowe Pole